Agata Kus przedstawia

→ Galeria Sztuki Współczesnej
Bunkier Sztuki
→ 7 XII 2019 – 19 I 2020
→ Kuratorka: Delfina Jałowik

Tekst: Agata Kus
Na wystawie AGATA KUS HORROR PICTURE SHOW, mieszczącej się na obu piętrach Bunkra Sztuki w Krakowie, wraz z kuratorką Delfiną Jałowik zaprezentowałyśmy ponad 130 prac z ostatnich dziesięciu lat. Nawet ja, jako autorka tych obrazów i ceramik, nigdy nie widziałam ich obok siebie w tak dużym zbiorze. Bunkier wytapetował pół Krakowa plakatami z kotem i cyckami, a mnie zaczęła nawiedzać upiorna myśl, że horror vacui tej aranżacji i sama ilość postaci, figur i wątków po prostu Was zabije. Odwrotu nie było, a uszczuplanie zestawu też nie wydawało się zmieniać sytuacji, dlatego postanowiłam pogodzić się z faktem, że zapraszając Was na taką wystawę jednocześnie odsłaniam przed Wami kawał swojego życia, a ono – czy mi się to podoba, czy nie – mniej więcej tak wygląda. Jest intensywne, kolorowe, pełne zachwytów i rozczarowań. Pod tym względem dla niektórych twórców, w tym mnie, wystawy mają charakter intymny, a proste prezentowanie pracy jest czymś w rodzaju obnażenia i spowiedzi. Widząc te wszystkie spoglądające na mnie z powierzchni płócien postaci, zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele przeprowadziłam dialogów z bohaterami tych obrazów w trakcie ich tworzenia, i w wyobraźni zobaczyłam siebie jako prowadzącą nocny program rozrywkowy (przeważnie tytułowany nazwiskiem) zapraszającą kolejnych gości na moją kanapę. Gwiazdy opowiadają widzom swoje historie (co nie znaczy, że program nie jest reżyserowany), dotykamy tematów tabu, dużo przy tym żartujemy, są popisy, muzyka, ktoś wyskakuje z tortu i rozlega się puentująca wydarzenie sekwencja dźwięków perkusji (ba dam tsss).

Tylko, że ja tak naprawdę wcale nie myślę w ten sposób o swoim malarstwie.

Tytuł wystawy bezpośrednio nawiązuje do amerykańskiego musicalu The Rocky Horror Picture Show z 1975 roku, w którym ekscentryczny naukowiec zaprasza dwójkę zagubionych podczas burzy nastolatków na wielką i barwną imprezę w swojej rozległej posiadłości. Rozrywkowy charakter tego spotkania jest pretekstem do przemycenia ważnych wątków i problemów kulturowych.
Tak myślę o swoim malarstwie.

Idol
olej na płótnie
200 × 160 cm
2019
kolekcja prywatna

Wystawę otwiera obraz olejny Idol, portretujący ekipę barmanów z krakowskiej knajpy Betel. Projekt powstał z połączenia kilku fotografii wykonanych przeze mnie w pewną intensywną noc. Nad pochłoniętymi chocholim tańcem ludźmi wznosi się druciany bożek podobny do monstrancji, co jest kluczem do zmiany sposobu myślenia o sytuacji. Obecność patrona sprawiła, że traktowałam malowany bar jak ołtarz, a taniec jako rytuał, wyniesienie albo składanie ofiary. Wieloznaczność i poszerzanie możliwych kontekstów w kreowanych przeze mnie sytuacjach przedstawianych w obrazie jest często stosowanym przeze mnie zabiegiem.

Pierwsza sala wypełniona została pracami inspirowanymi ludźmi i miejscami z bliskiego mi środowiska. Można zaglądnąć ukradkiem, jak zza kotary, na krakowską scenę muzyczną i okołomuzyczną, portretowaną w trakcie pracy i po niej. Moja Lacrimosa (w dosłownym tłumaczeniu – „powódź łez”), inspirowana historią tworzenia przez Wolfganga Amadeusza Mozarta na łożu śmierci jego opus magnum, przedstawia gitarzystę Michała Jana Dymnego, który – wycieńczony – komponuje w łóżku i aplikuje sobie sztuczne łzy „Lacrimal”.

Lacrimosa
olej na płótnie
180 × 280 cm
2017
kolekcja prywatna

Podobno przy pierwszych taktach Lacrimosy Mozart wybuchnął płaczem. Przedstawiając kompozytora w dość wyszukanej pozie, staram się odwołać formalnie również do obrazów Caravaggia, którego dziwne, teatralne układy przeplatających się w napięciu męskich rąk i nóg, są dla mnie równie mocnym wyróżnikiem jego twórczości, co akcentowane przez wszystkich zabiegi ze światłem i cieniem. Mój Caravaggio zatopiony jest w bieli pościeli. Bieli z Ikei. Przeżywa ból istnienia. Zdarza mi się portretować tych samych ludzi kilkakrotnie. Od jakiegoś czasu współpracuję z muzykami z zespołu Neal Cassady. Panowie pojawiają się na obrazach i w pracach wideo, a moje malarstwo zdobi ich „merch”. Tak jak na wystawie Spojrzenia 2017. Nagroda Deutsche Bank w warszawskiej Zachęcie, tak i w Bunkrze Sztuki Neal Cassady zagrał mocny koncert na ekspozycji. Fragmenty scenografii eksponowane są do teraz w Betelu.

Mater Borelioza
olej na płótnie
40 × 30 cm
2018
kolekcja prywatna

Wisząca przy wejściu sąsiadka Idola – maleńka Mater Borelioza – nawiązuje do sposobu przedstawień de La Toura, ale punktowym źródłem światła nie jest już namalowana świeczka, a ekran telefonu. Zanurzenie w mroku i dziwny gest postaci sugerują jakąś tajemnicę lub adorację, ale w rzeczywistości jest to portret kobiety wykonującej prozaiczną czynność usuwania kleszcza z ciała syna. Dla mnie obraz ten jest wyrazem zachwytu nad nieskończoną matczyną troską, która nie zna granicy wieku.

Podobnie jest z obrazem Matka, wykorzystanym do promocji wydarzenia, który powstał na podstawie kadru z nakręconego przeze mnie wideo o tym samym tytule. Obie prace odnoszą się do klasycznych przedstawień Madonn z Dzieciątkiem, natomiast w tym przypadku naga kobieta w swoich ramionach zamiast dziecka trzyma rozwścieczonego kota, który – próbując wyzwolić się z ucisku – dotkliwie ją rani. W ten sposób staram się zaznaczyć trudności relacji pomiędzy dzieckiem a matką.

W wielu obrazach obecnych na wystawie można dostrzec wątki nie tyle kobiece, ile kulturowe. Taki jest obraz Maternidad, seria prac inspirowana operą PeleasMelizanda czy dziewczętami z nazistowskiej organizacji WiaraPiękno. Liczne przedstawienia zwierząt również traktuję jako symbol i metaforę opowieści o człowieku, jego emocjonalności, odgrywanych rolach. Prezentowany wcześniej również w MOCAK‑u obraz Horseman to nie tylko prosty wizerunek konia. Potężny ogier stojący na kurzych jajkach jest ironicznym komentarzem do współczesnej męskości, próbą wyrażenia absurdów i trudności w sprostaniu oczekiwaniom narzuconym nam przez kulturę.

W znacznej części obrazów stosuję dość specyficzne, kolażowe połączenia pozornie niezwiązanych ze sobą sytuacji. Poszczególne obszary zamalowanego płótna odcinają się od siebie ostrą kreską, niczym skrawki fotografii. W ten sposób celowo staram się odchodzić od liniowości narracji i tworzyć ją podobnie jak związek chemiczny, którego składowe nie są tylko sumą, ale łączą się w zupełnie inną jakość. Powstałe w ten brutalny formalnie sposób połączenia ujawniają często jakieś subtelne, nie zawsze zamierzone treści. Myślę o plastyczności elementów obrazu jak o neuronach, które szukając wzajemnych połączeń, tworzą bogaty układ nerwowy.

Ta przypominająca kolaż forma sprawia, że faktyczne pole zamalowanego płótna bywa nieregularne. Pewne części obrazu pozostawiam nienaruszone, świecące bielą gessa, niedomalowane lub szkicowe. Eksponuję konstrukcję obrazu przez świadome zachowywanie powstałych przy pracy śladów taśmy czy ołówka. Mimo naturalnej tendencji do posługiwania się językiem figuracji i realizmu oraz słabości do klasycznie pojmowanego piękna, demaskowanie medium i jego fizyczne, materialne właściwości wydają mi się atrakcyjne. Lubię, gdy widoczny jest dukt pędzla, zmienność materii i faktur. Poza treścią, myślą i powodami twórczości, malarstwo to przede wszystkim forma i odrębny język, który bardzo trudno przetłumaczyć na słowa.