Pejzaż podręczny

Agnieszka Jankowska‑Marzec

Myślenie krajobrazem stanowi sposób widzenia świata Janusza Janczego. Przekracza skojarzenia z gatunkiem obejmującym wyobrażenia widoków natury. Stanowi wizualną narrację poświęconą pamięci przyrody i wielowymiarowości istnienia, budowaną na powierzchni i w przestrzeni, w oparciu o strategie recyklingowe. Recykling fascynuje Janczego na różnych poziomach: materiałowym i ideowym, stanowi też model jego dialogu z mistrzami sztuki ubiegłego stulecia. Nie interesuje go jednak do końca reinterpretacja gestu Duchampa, bo wciąż istotna jest dla niego manualna „przyjemność” tworzenia. Sięganie po materiały podręczne, a więc bliskie i najniezbędniejsze, stanowi z jednej strony ograniczenie, z którym artysta się zmaga, z drugiej wyzwanie budzące w nim nowe pokłady innowacyjności i prowokujące do kolejnych eksperymentów.Postawa twórcza reprezentowana przez Janczego, choć obecna w praktykach artystycznych od stulecia, wpisuje się zarazem we współczesne sposoby działania twórców tzw. everyday sculpture. Cechująca go zaś wrażliwość na wartości wyrazowe materii i przywiązanie do złożonego procesu kreowania prac okazują się wciąż aktualne, co więcej – przekonująco zachęcają do namysłu nad „krajobrazem” naszej codziennej świadomości.
Słowo krajobraz (pejzaż), które pojawia się w tytule wystawy, stanowić może interesujący trop interpretacyjny. Jak pisał Jurko Prochaśko, „nagle wszystko stało się dla nas krajobrazem. Mówimy i piszemy o mentalnych, intelektualnych, kulturowych i medialnych, artystycznych krajobrazach. O pejzażach miejskich, politycznych, ideowych i ideologicznych, kulinarnych, wydawniczych, rozrywkowych i designerskich. O psychicznych, wewnętrznych, książkowych, akademickich. Nasze pragnienie krajobrazu daje możliwość zobaczenia w nim jednej z najbardziej wielowymiarowych metafor współczesności”¹. Co jednak ta metafora oznacza dla Janczego? Czy pociąga go w niej, zgodnie z przekonaniem ukraińskiego tłumacza i eseisty odwołującego się do językoznawczych pojęć syntagmatyki i paradygmatyki: brak hierarchii, płynność przejść, ukryta w niej ambiwalencja rozgraniczeń bez sztywno określonych granic? Janczego fascynuje odkrywana przez niego cały czas na nowo możliwość swobodnego przenikania dyscyplin: malarstwa, rzeźby, fotografii. Ich wspólnotę budują działania artysty, formotwórcze rzeźbiarskie gesty: zgięcia, odkształcenia, cięcia, malarskie pociągnięcia pędzla czy uchwycone na fotografii rezultaty decyzji komponowania obiektów. Myślenie rzeźbiarskie w malarstwie – i odwrotnie – stanowi zatem dlań istotny przedmiot rozważań i doświadczeń. Ujawnia się ono (podwójne myślenie) przede wszystkim w jego pracy z materiałem. Obrazy buduje warstwowo z kolażowych elementów, akcentując ich materialność. Użycie tej techniki „umożliwia zaistnienie archeologicznej gęstości materii […], ożywia doświadczenia taktylne, narracje i czas”². Obrazów Janczego chcemy więc z jednej strony doświadczać po rzeźbiarsku – haptycznie, z drugiej dajemy się uwieść ich wizualnej urodzie. Z kolei obiekty rzeźbiarskie otwierają widza na malarskość dzięki „przefiltrowaniu” ich przez medium fotograficzne. Jego obiekty‑obrazy zyskują więc walor nie do osiągnięcia w realu: są wiecznie świeże, smakowite i kuszące. Badając język materii, Janczy ponawia nieustannie pytania o jej znaczenie i właściwości. Czy tradycyjna opozycja: materiały naturalne–sztuczne ma sens? Czy tak, jak chce Jean Baudrillard, odwieczna szlachetność materii jest jedynie efektem ideologii kulturowej? Sięgając po znajdowane „pod ręką” rośliny, owoce, folię spożywczą, drewno czy papier, Janczy zachęca widzów do przełamywania stereotypów myślowych związanych z ich postrzeganiem. Materiały obecne w obiegu pozagaleryjnym pragnie pozbawić pierwotnego znaczenia, a zarazem wydobyć – być może zaskakujące nawet dla niego samego – ich cechy sensotwórcze i sensualne. Pozwala materiałom rozbrzmiewać, zestawiając je w zaskakujące konfiguracje, wsłuchując się w opowiadane przez nie „historie”. Badając relacje między materiałem a przedmiotem, zdaje się pytać: kto zwycięży w tym pojedynku – tworzywo czy zawłaszczający je gotowy produkt? Stosując w swoich pracach materiały pospolite, Janczy nie waha się równocześnie poddać ich procesowi estetyzacji, odsłonić ich ukrytego piękna jakby na przekór ich właściwościom.
„Materiały w sensie pierwotnym są aktywnymi składnikami świata w budowie. Wszędzie tam, gdzie toczy się życie, materiały są w nieustannym ruchu”³. W ruch wprawiają je zatem ciekawość i niepokój doświadczane przez Janczego, który zaprasza widzów do odkrywania wraz z nim jego „krajobrazu podręcznego”.